Asset Publisher Asset Publisher

Podróżnicze przedpołudnie w Nadleśnictwie Karwin

W czwartek 8 sierpnia 2024 roku w siedzibie Nadleśnictwa Karwin odbyło się spotkanie podróżnicze. Prelekcję pod tytułem „Hulajnogą wokół Jeziora Niasa (Malawi)” przeprowadził starszy specjalista Służby Leśnej Dominik Wieczorkiewicz. Odczyt podróżniczy był relacją z autentycznej podróży na hulajnodze przez egzotyczne kraje: Tanzanię, Mozambik oraz Malawi. Po slajdowisku odbyła się projekcja filmu „Turcja Egejska”, która obrazowała pobyt grupy pracowników Nadleśnictwa Karwin oraz ich rodzin nad Morzem Egejskim. Spotkanie zakończyło się dyskusją, ewaluacją oraz słodkim poczęstunkiem dla uczestników.

Zapraszamy do zapoznania się z dłużą relacją z podróży Hulajnogą wokół Jeziora Niasa (Malawi) napisaną przez Dominika Wieczorkiewicz:

The Warm Heart of Africa (Gorące Serce Afryki) inna nazwa stosunkowo niedużego kraju położonego w środkowej części kontynentu. Malawi statystycznie jeden z najbiedniejszych krajów świata, który o niechlubne ostatnie miejsce walczy między innymi z Burundi, Czadem, Nigrem, Republiką Środkowoafrykańską i Erytreą, stał się celem mojej tegorocznej podróży. W planach miałem okrążyć na hulajnodze ósme na świecie pod względem wielkości Jezioro Niasa (Malawi). Droga o długości ponad dwóch tysięcy kilometrów wiodła przez egzotyczne kraje Mozambik, Tanzanię oraz Malawi. Jezioro Niasa jest jednym z najgłębszych zbiorników śródlądowych na Ziemi. Maksymalna głębokość akwenu przekracza 700 metrów. Niekiedy jezioro nazywane jest kalendarzowym ze względu na charakterystyczne wymiary, 365 mil długości oraz około 52 mile szerokości pokrywają się z ilością dni i tygodni według kalendarza gregoriańskiego. Co interesujące, stanowi dom dla tysięcy gatunków ryb, w zasadzie większość hodowanych przez polskich akwarystów rybek pochodzi z Jeziora Niasa albo położonego, stosunkowo niedaleko Jeziora Tanganika. Obydwa zbiorniki znajdują się w rejonie wielkich Jezior Afrykańskich. Wokół Tanganiki przejazd dzisiaj jest niemożliwy ze względu na krwawy konflikt zbrojny w Demokratycznej Republiki Kongo, wokół Jeziora Niasa jak się okazało był nie tylko realny, ale bardzo przyjemne.

Podróż rozpocząłem w stolicy Malawi niespełna milionowym pod względem populacji Lilongwe, stamtąd skierowałem się na północ w stronę Tanzanii. Określenie Malawi jako „Gorącego Serca Afryki” bierze się z dwóch składowych części. Pierwsza według mnie jest znacznie większa, ponieważ ściśle związana jest z otwartym sercem mieszkańców. Zapamiętałem Malawijczyków jako uśmiechniętych i przyjaznych ludzi.  Druga związana jest z wysokimi temperaturami, które nie są rzadkością w tej części Afryki. Chociaż w czasie mojego pobytu (kwiecień, maj) było relatywnie chłodno. Za dnia temperatura zwykle nie przekraczał 25 stopni Celsjusza, nocą spadała do przyjemnych 15-16 stopni. Bardziej uporczywa była pora deszczowa, która tego roku dłużej niż zwykle rozgościła się w Afryce Środkowej. Padało codziennie byłem mokry przez większość część podróży. Jednakże do deszczu można przywyknąć, kiedy tylko przestałem się nazbyt przejmować mokrymi ubraniami oraz ekwipunkiem kilometry pokonywałem szybciej i przyjemniej. Najczęściej przez Malawi hulało się wyśmienicie, co prawda drogi rzadko należały do wygodnych, jednakże byłby bezpieczne i wolne od silnego natężenia ruchu samochodowego. W tej części Afryki mało kto posiada samochód. Transport zorganizowany jest w formie zbiorowej. Ludzie korzystają z autobusów lub minibusów (matatu), owe środki lokomocji nie posiadają rozkłady jazdy. Wyruszają wówczas, kiedy są przepełnione do granicy rozciągliwości. Pięć osób z przodu na dwuosobowej kanapie to nic niezwykłego, podobnie jak trzy rowery przywiązane sznurkiem do tylnej klapy. Warto wiedzieć, że nie wszystkich stać na podróż samochodami, znaczna część mieszkańców przemieszcza się na rowerach lub pieszo. Podczas podroży byłem prawdziwie szczęśliwy, że posiadam własny środek lokomocji, najlepszą przyjaciółkę hulajnogę, która dostarcza nieograniczone pokłady niezależności i jest napędzana wyłącznie siłami własnych mięśni. Z drugiej strony, nie wiedziałem, gdzie przyjdzie mi nocować następnego dnia. W Malawi czułem się bezpiecznie, do tego stopnia, że bez większych obaw poruszałem się nocą. Na marginesie dodam, że spośród wielu odwiedzonych przeze mnie krajów Czarnego Lądu, jedynie w Malawi podróżowałem po zmroku. Noc w Afryce ma innym wymiar niż w Europie. Spotkani przy drodze ludzie przestrzegają podróżnych przed nocną jazdą tłumacząc, że to czas bandytów, złodziei i duchów. Może to brzmi nie wiarygodnie, ale naprawdę spotkałem na swej drodze ludzi, którzy opowiadali o nocnych duchach porywających dzieci.

Malawi na mapie politycznej Afryki, istnieje od 1964 roku, zaś republiką zostało w 1966 roku, wcześniej było brytyjską kolonią. Pomimo sześćdziesięciu lat niepodległości językiem urzędowym pozostaje angielski. Ponadto sama nazwa kraju jest ściśle związana z czasami kolonialnymi. Otóż mową lokalną jest język czewa lub cziczewa, wywodzący się z grupy języków bantu. Według legendy, kiedy Brytyjczycy podczas kolonizacji Afryki Wschodniej zapytali, miejscowej ludności o nazwę jeziora w odpowiedzi usłyszeli Niasa. Jezior jest największym skarbem kraju, który podobnie jak akwen wody dzisiaj za sprawą kolonizatorów częściej znany jest pod nazwą Malawi.  Prawdopodobnie przez czasami kolonizacji Afryki, obszar dzisiejszego Malawi porośnięty był bujnym, tropikalnym lasem deszczowym. Dzisiaj pierwotnych drzew jest coraz mniej. W kraju widać ogromny proces deforestacji (wylesienia) na rzecz zakładania plantacji tabaki. Tytoń szlachetny ma duże wymagania glebowe, uwielbia ziemię przewiewną i zasobną w próchnicę. Znakomicie czuje się w miejscach, gdzie od wieków rósł naturalny las deszczowy. Obecnie Malawi tytoniem stoi. Jeżeli ktoś stereotypowo uważa Afrykańczyków za ludzi leniwych, powinien odwiedzić ten kraj. Bez kłopotu można zaobserwować kobiety i mężczyzn pracujących cały dzień w okropnych warunkach na plantacjach tytoniu. Tak praca to nie tylko ogromny wysiłek fizyczny, ale realne narażenie się na infekcję. Może dlatego średnia długość życia w tym kraju wynosi, zaledwie 60 lat. Jedną z najczęstszych przyczyn zgonów obok HIV/AIDS i malarii są choroby płuc. Cóż palenie zabija, problem w tym, że większość upraw tytoni należy do zagranicznych firm, które za ciężką pracę niewiele płacą Malawijczykom.

Podczas podróży wiedziałem wiele zwierząt, ale raczej tych które dostrzec można podczas nieśpiesznej podróży, najlepiej z perspektywy hulajnogi. Kolorowe motyle, różnobarwne ptaki, kilka gatunków małp oraz iguany. Z większych spotkałem hipopotami oraz krokodyle. Pozostałe zwierzęta kojarzone z Afryką, np. lwy, słonie i żyrafy, żyją w parkach narodowych i zapewne dają się fotografować turystom podczas safari. Jednakże takich aktywności nie przewidywał mój skromny budżet. W Malawi według mnie nie jest drogo. Ceny podstawowych produktów są znacznie niższe niż w Polsce. Mając dwa tysiące złotych w prosty sposób można zostać milionerem, ponieważ za jedną złotówkę otrzymamy około 500 malawijskich kwacha. Nie jest to zbyt popularny kierunek wśród polskich turystów. Warunki bytowe na miejscu kiepskie, ciepła woda lub klimatyzacja w hotelu to duży luksus. Droga daleka z przesiadką w Etiopii lub Kenii. Osobiście leciałem z Frankfurtu nad Menem do Addis Abeba (Etiopia), stamtąd do Lilongwe (Malawi). Koszt biletu lotniczego jest wysoki w promocji można kupić przelot w dwie strony poniżej 2500 złotych, jednakże standardowa cena waha się w granicach 3000-4000 złotych. Polacy do Malawi w celach turystycznych nie przekraczających 90-dni, mogą podróżować bez wizy, wystarczy paszport oraz żółta książeczka szczepień, poświadczająca ochronę przeciwko żółtej febrze. Wybierając się w podróż w te rejony świata warto dobrze wyposażyć apteczkę. Występuje ryzyko zachorowania na malarię. Podczas nocy w czasie pory deszczowej w namiocie często miałem bzyczących i natarczywych gości. W ciągu miesiąca siłami własnych mięśni okrążyłem Jezioro Niasa, podróż relacjonowałem w mediach społecznościowych Hulaj Krysiu. Do domu w Międzychodzie wróciłem szczęśliwy. Uważam, że warto podjąć trudy podróży w celu wizyty w Gorącym Sercu Afryki.